Człowiek a bóg
Ze starych przypowieści :
Dawno, dawno temu żył podobno człowiek. Powiedzieć miał reszcie, że najważniejsze co w życiu nie jest na zewnątrz a wewnątrz człowieka. Że nie w przyrodzie a w nas metaforycznie ujmując zasadzone jest drzewo poznania. Że musimy pojąć co jest dobre co złe i wedle tej wiedzy wybierać i postępować w swoim życiu. Bo mamy duszę. A ona odróżnia nas od świata zwierząt. Dusza jest dobrem bezwględnym a o takie tylko dobro człowiek winien zabiegać nie licząc się z niebezpieczeństwem i śmiercią.
Nie był człowiek ten królem, ani mędrcem, choć postrzegany był za nauczyciela. Sam nie uważał się za niego i na przekór nauczającym mówił że głosi on jedynie prawdy których poszukuje a nie dysponuje żadną wiedzą której mógłby nauczać. Chodził po ulicach, między biedotą i złodziejami głosząc swoje mądrości. Nie spisywał własnych pism przez co nie zostawił po sobie choćby dowodu co do tego że na pewno istniał. Przekaz innych osób o nim jest zniekształcony a rekonstrukcje jego nauk zawsze częściowo opierają się na domysłach.
Nie zabiegał o uwagę rządzących. A jednak przyciągnął ją głoszonymi przez siebie prawdami.
W końcu oskarżyli go o nie wyznawanie bogów, które Państwo wyznaje a wyznawanie tych których Państwo nie wyznaje, czym psuć miał słuchającą go młodzież. Skazano go więc niepewnym wyrokiem przed sądem. Czekając na wyrok śmierci nie był zbyt gorliwie pilnowany. Odwiedzali go uczniowie proponując ucieczkę on jednak odrzucał taką możliwość. Ostatecznie poddał się wyrokowi. Twierdził przy tym, że śmierć jest jedynie oddzieleniem duszy od ciała. Głosił że po niej uda się do ludziz marłych i bogów, mądrych i dobrych. Całe życie mówił, że czeka na śmierć i jest jej godny.
Życie tego człowieka zmieniło nasze postrzeganie świata. Nauki z przed jego czasów nazywa się wspólnie przedsokratejskimi… a, bo nie wspomniałem że nazywał się Sokrates i umarł 400 lat przed narodzinami Jezusa. Pisali o nim jego uczniowie Platon, Arystoteles czy Ksenofont.
Ciągle nie daje mi spokoju jak zagmatwana jest nasza historia i jaki chaos panuje w naszych podstawowych założeniach historycznych. Sokrates był człowiekiem, filozofem. Jednak jego biografia gdybyśmy tylko przypisali mu boskie pochodzenia mogłaby dać mit o bożym synu o cztery wieki wcześniej. Z drugiej strony gdyby to Sokrates żył po Jezusie jest spora szansa że zarzucalibyśmy mu inspirowanie się czy wręcz naśladowanie życia Jezusa. A może z Grecji do Rzymu było jeszcze na tyle daleko, że ludność jednego kraju niezbyt mogła wiedzieć że w tym drugim żył ktoś o podobnej historii. Może Rzym bardziej potrzebował nowego boga niż pełna myślicieli Grecja.
Poskąpiliśmy Sokratesowi boskości. Przypisujemy mu za to do dziś całkowitą reorientację zainteresowań filozoficznych z physis (filozofia przyrody), na człowieka wyposażonego w duszę (psyche). Bez wątpienia była to przełomowa myśl i jest wielką zasługa. Tylko jak przypisanie jej autorstwa Sokratesowi ma się do tego, że jeszcze przed jego narodzinami umarł człowiek, który zasłynął jako twórca jednego z nasilniejszych nonteistycznych nurtów filozoficznych? Budda umarł w wieku 80 lat mniej więcej 15 lat przed NARODZINAMI Sokratesa. Od przeszło półwiecza buddyści głosili by poszukiwać oświecenia we własnym postrzeganiu świata. Uczyli medytacji mającej dawać im wgląd w istotę człowieka i doskonalić rozumienie siebie samych. W dodatku za podstawę swych wierzeń przyjmowali reinkarnację duszy w kolejnych wcieleniach. A skoro tak : Buddyzm odbiera Sokratesowi pierwszeństwo zasług reorientacji filozofii, które do dziś przypisujemy mu w podstawowej wiedzy na lekcjach Historii czy Polskiego.
Co jest więc zasługą Sokratesa ? Z perspektywy wszystkich mitów i wierzeń wymieszanych z historią wyróżnił bym go za bycie człowiekiem wśród bogów. Żyjąc między mitycznym Buddą a bożym synem Jezusem, udało mu się zapisać w historii na równie długo bez przypisania mu żadnych nadludzkich właściwości, co w tamtych czasach zdaje się nie lada wyczynem.
Hisotria Sokratesa to człowiek o życiorysie bliźniaczym do boskiego syna i zasługach ludzkiej myśli równym naukom oświeconego Buddy. Sokrates albo więc stawia ludzi w naszej historii na piedestale nie niższym od nadludzkiego albo nadludzkie postaci strąca z piedestału na poziom równy zwykłym ludziom. Jeśli mnie by spytać o zdanie uważam, że wszyscy prorocy, bogowie czy inne mityczne postaci były zwykłymi ludźmi obrosłymi w legendy dzięki ich wybitnym osiągnięciom. Da Vinci, Newton, Darwin, Einstein, Hawking. Ich dokonania opisywane są w logicznych, dających się dowodzić naukowych ramach, odbierając im przez to przydomki herosów, półbogów czy proroków, ale czy dwa tysiące lat temu nie mogliby zostać synami bogów czy oświeconymi? To jednak tylko jeden wniosek z tej historii.
Innym który nasuwa mi się z tych przypowieści jest to jak bardzo rozrywamy historię starożytną. Platon czy Arystoteles pisząc o Sokratesie prawdopodobnie nie wiedzieli o istnieniu Buddy. Ktokolwiek nie spisywał nauk i życia Jezusa nie znał pewnie biografii Sokratesa, nie można było więc ich porównać. Nie istniała globalna nauka. Wiedza z różnych regionów nie była kompletowana i zestawiana ze sobą celem zweryfikowania pierwszeństwa teorii, porównania legend czy chronologicznego zapisu odkryć. Jeden wybitny człowiek w regionie wydawał się o tyle bardziej boski że nie wiedziano o istnieniu jemu podobnych. W Grecji wielu było myślicieli więc filozoficzne rozważania Sokratesa nie wydawały się nikomu boskie, ale jeśli w innym regionie tylko jeden człowiek był w stanie wyliczyć kiedy będzie zaćmienie słońca, z łatwością przekonać mógl tłumy że kontroluje bogów.
Różne obszary świata rozwijały się niezależnie tworząc własną historię wydarzeń, myśli, wierzeń i mitów, niestety to dziś nikt nie poukładał wiedzy na nowo. Żyjemy w czasach gdzie informacja przebywa dziesiątki tysięcy kilometrów w ciągu sekund. Każdą przełomową idee możemy przedstawić światu w czasie rzeczywistym. Badamy, dowodzimy i potwierdzamy tezy. A jednak gdy patrzymy 2000 lat wstecz nadal poszczególne obszary świata wierzą w swoją własną wersję historii, bogów, bożków, proroków, jakby nie przejmując się istnieniem pozostałych – mimo, że mają już przecież świadomość ich istnienia. Twórcy komiksów Marvela dawno wpadli na pomysł że jeśli w Metropolis żył Superman a w Gotham Batman to przecież te dwa miasta powinny mieścić się na tej samej planecie i Ci superbohaterowi mogą się spotkać i zmierzyć. My zdajemy się myśleć że Budda, Sokrates i Jezus to superbohaterowie z różnych światów jakbyśmy nie chcieli zreorganizować historii w spójną całość. Gdyby to rzetelnie zbadać, prewnie przed Buddą znalazłby się oświecony, a refleksję o istocie życia snuli już Summerowie, albo pierwszy człowiek który stanął któregoś dnia, rozejrzał się do okoła i zapytał „po co ja tu w ogóle jestem?”, podobne przykłady będą w każdej dziedzinie wiedzy. Rządy wolą się kłócić, więc może google? w końcu zreorganizuje naszą wiedzę o świecie.